Jego rany – nasze zdrowie, nasze rany – Jego raj

 
        „Droga krzyżowa młodych”, późniejszy Ślad losu (Lublin, 1991), powstawała jak maleńkie ziarnko gorczycy w zaciszu klasztornej kaplicy, w chwilach modlitewnej zadumy, a nawet w gwarze przerw w salach wykładowych Wyższego Seminarium Duchownego Redemptorystów w Tuchowie.

Nie minęło nawet pół roku od mojego powrotu z nowicjatu (1980), a więc w wieku ok. 21 lat, kiedy poproszono mnie o napisanie tekstu do drugiej stacji drogi krzyżowej, tej o wzięciu krzyża. Niemal odruchowo wybrzmiał mi w sercu wewnętrzny dialog Zbawiciela wobec „drzewa hańby”. Przelałem szybko na papier tę intymną rozmowę Odkupiciela z okrutnym narzędziem Jego męki i śmierci, na którym nastąpiło kompletne zamroczenie ludzkiej historii, odrzucającej Mesjasza, ale zarazem dokonał się największy rozbłysk Miłości, która zdobywa ludzkie serca, już na zawsze...

Dowiedziałem się wkrótce, kiedy br. Wojciech Skroboszewski wyczarował melodię drugiej stacji, że w tej samej metryce mam napisać następne, tzw. „wspólne” – śpiewane z ludem – stacje. Zadanie się skomplikowało. O ile bowiem pierwszy tekst był wolny, to już następne musiały się zmieścić w wyznaczonym schemacie: miałem pisać tekst do melodii, a nie zaś melodię do tekstu.

Inne stacje, bardziej solowe, miały być w zamian swobodniejsze i stosownie zróżnicowane. Niektóre teksty już istniały i trzeba było je jedynie dostosować (jak np. stację Weroniki – W. Bąka, albo stację Zmartwychwstałego – Cyryllonasa), inne zaś miały się dopiero narodzić. Jako ostatnia, powstała bodaj stacja spotkania z Matką. W pierwszych bowiem wykonaniach w jej miejscu wykonywano specjalnie skomponowaną przez br. Wojciecha „kantylenę”, niezwykle liryczną medytację na flet i organy. Cała obecna droga krzyżowa została ukończona dodatkową melodią dla stacji trzeciego upadku Jezusa, skomponowaną przez wówczas br. Piotra Andrukiewicza.

W takiej wersji, w r. 1991, wydawnictwo Sióstr Paulistek - Córek Świętego Pawła - opublikowało w Lublinie pierwsze nagranie drogi krzyżowej w formie kasety, pod nowym tytułem Ślad losu (zapożyczonym od stacji pierwszego upadku), w wykonaniu dopiero co powstałego zespołu Copiosa. Siostry też opatrzyły każdą stację krótką refleksją wstępną. Wydanie symfoniczne pt. „Droga krzyżowa młodych”, z nowymi aranżacjami o. Wojciech Skroboszewskiego, ujrzało światło dzienne na początku nowego tysiąclecia.

Wreszcie, w 2019 r., Siostry Paulistki wydały pierwotne nagranie z 1991 r. na płycie CD, na co oczekiwano przez niemal cztery dekady. W międzyczasie pojawiły się nagrania własne różnych zespołów, które, obok braci kleryków z Tuchowa, podtrzymywały tradycję modlenia się tą szczególną drogą krzyżową nie tylko w Tuchowie, w wielu parafiach w Ojczyźnie, ale też poza jej granicami, także w przekładach (angielski, czeski, rosyjski…).  Obecność w sieci wielu różnorakich wykonań jest zaskakująca... Wierność, przez lata, niektórych sympatyków tej drogi uderza... Wzrusza ofiarność i entuzjazm, pomimo nieodzownego trudu, czego przykładem jest choćby  Zespół Misericordes.

Kontekst rodzimy powstawania Śladu losu w latach 80-tych minionego wieku bardzo spontanicznie inspirował do ufnego dostrzeżenia, jak – przez wiarę, nadzieję i miłość – kaźń Krzyża rzeczywiście rozkwita kwiatami Zmartwychwstania i przynosi tłumione przez dziesięciolecia owoce wolności i solidarności ludzkiej, odrodzonej w Chrystusie. Budziły się wtedy ogromne nadzieje i potencjały. Był z nami św. Papież Jan Paweł II, który uprosił nam szczególne wylanie Ducha Bożego na uciemiężony naród. Prawda wstawała z grobu i w kościołach zaczęto śpiewać z nowym entuzjazmem „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”. Stacja XV pojawiła się jako naturalny „dodatek”, który wprost się narzucał, jako pełnia paschalnego orędzia: kto z Chrystusem współcierpi, wespół z Chrystusem też zmartwychwstanie, na końcu czasów, ale i każdej chwili obecnej, jeśli zechce, mocą łaski, „wszystko to, co boli, w Boga przeistoczyć” (J. Twardowski).

Mijają pokolenia, zmieniają się scenariusze i horyzonty… Piętnaście stacji nadal rozbrzmiewa w sercach i sumieniach. Przyszły nowe Golgoty i nowe ślady losu Jezusa, wpisujące się w nasze dni. Starożytna tradycja Via Crucis, również w swojej „tuchowskiej” formie, wyśpiewuje nadal, i ciągle wspólnie, tę niesłychaną pieśń Odkupienia, w swym ogromie przeobfitego, w swej formie – najtkliwszego, w swych ranach – najdotkliwszego.

Zaprawdę „szczęśliwa ta wina” (felix culpa), która wysłużyła nam takiego Odkupiciela, który zawsze słyszy nasze wołanie: „w ranach Twoich ukryj mnie”, ale odpowiada zdumiewającym wproszeniem się w niesłychaną gościnę: „dziś Ja chcę ukryć się w Twoich ranach. Zaprawdę kocham to miejsce i jest mi ono rajem”.

„Bądźcie niedaleko i zupełnie spokojni,
bo przybędę do Was,
w zwycięstwie i chwale”.

 

o. Andrzej S. Wodka C.Ss.R.